Na pilotażu się nie znam, ale kiedy maszyna znajduje się już na tym 10 kilometrze, to chyba moźna sobie uciąć małą drzemkę? Przecież jeśli pojawi się w pobliżu jakiś inny samolot bądź zagrożenie dowolnego sortu, radar i tak to wykryje i raczej powiadomi o tym odpowiednio głośnym alarmem. Podobnie w wypadku turbulencji. Podejrzewam, że ze względu na częstotliwość lotów, gdyby nie takie nierzadko parogodzinne drzemki, piloci nie byliby w stanie pracować z taką wydajnością, z jaką pracują. W końcu do 99% wypadków lotniczych dochodzi w trakcie startu i podchodzenia do lądowania, a w tym czasie załoga jest w pełnej gotowości.
Na pilotażu się nie znam, ale kiedy maszyna znajduje się już na tym 10 kilometrze, to chyba moźna sobie uciąć małą drzemkę? Przecież jeśli pojawi się w pobliżu jakiś inny samolot bądź zagrożenie dowolnego sortu, radar i tak to wykryje i raczej powiadomi o tym odpowiednio głośnym alarmem. Podobnie w wypadku turbulencji. Podejrzewam, że ze względu na częstotliwość lotów, gdyby nie takie nierzadko parogodzinne drzemki, piloci nie byliby w stanie pracować z taką wydajnością, z jaką pracują. W końcu do 99% wypadków lotniczych dochodzi w trakcie startu i podchodzenia do lądowania, a w tym czasie załoga jest w pełnej gotowości.
Odpowiedz