Chwileczkę. Jeśli faktycznie tak było, to rzekoma Mauritia nie byłaby osobnym kontynentem (w rozumieniu korytarza pomiędzy Madagaskarem a Indiami), ale razem z nimi tworzyłaby jeden kontynent, który nie miałby żadnego powodu, żeby nazywać się "mikro", tak jak mikrokontynentem nie nazywamy przecież wcale nie tak wielkiej Australii. Zresztą nawet bez tego Indie przed milionami lat uważa się właśnie za kontynent (dlatego też dzisiaj są one tzw. subkontynentem, a nie tylko zwykłym półwyspem, a miejsce, w którym zderzyły się z Azją, znaczą Himalaje), od którego w pewnym momencie oderwał się Madagaskar i popłynął w kierunku Afryki.
Choć oczywiście wszystko to tylko nomenklatura. Z punktu widzenia natury masa lądowa to masa lądowa, tak jak nie ma właściwie żadnej geograficznej różnicy między zatoką, morzem a oceanem.
Chwileczkę. Jeśli faktycznie tak było, to rzekoma Mauritia nie byłaby osobnym kontynentem (w rozumieniu korytarza pomiędzy Madagaskarem a Indiami), ale razem z nimi tworzyłaby jeden kontynent, który nie miałby żadnego powodu, żeby nazywać się "mikro", tak jak mikrokontynentem nie nazywamy przecież wcale nie tak wielkiej Australii. Zresztą nawet bez tego Indie przed milionami lat uważa się właśnie za kontynent (dlatego też dzisiaj są one tzw. subkontynentem, a nie tylko zwykłym półwyspem, a miejsce, w którym zderzyły się z Azją, znaczą Himalaje), od którego w pewnym momencie oderwał się Madagaskar i popłynął w kierunku Afryki. Choć oczywiście wszystko to tylko nomenklatura. Z punktu widzenia natury masa lądowa to masa lądowa, tak jak nie ma właściwie żadnej geograficznej różnicy między zatoką, morzem a oceanem.
Odpowiedz